„Przywiązanie chroni zdrowie psychiczne niemowląt”
Laura Gutman
Psycholog, psychoanalityk i psychiatra dzieci i młodzieży. Wydał książki Najlepsze żłobek, Twój dom i Wykorzystaj czas z dzieckiem.
Ma 87 lat, kilkoro dzieci, wnuków i prawnuków. Mimo że urodziła się w Argentynie, mieszka w Barcelonie, gdzie rozpoczęła karierę jako psychiatra . Istnieje fundacja, która nosi jego imię.
Jej praca zwraca uwagę na istotną potrzebę ułatwienia dzieciom spędzania czasu z rodzicami , w świetle rosnącej tendencji do zabierania ich do żłobka zaraz po urlopie macierzyńskim, w wieku czterech miesięcy. Ułatwianie rozwoju bezpiecznego przywiązania może mieć kluczowe znaczenie dla późniejszego zdrowia psychicznego
Wywiad z Eulàlia Torras de Beà
Kiedy myślałeś o poświęceniu się psychiatrii?
Odkąd byłem mały, kiedy miałem dziewięć lub dziesięć lat, myślałem, że chcę poświęcić się dzieciom, nie bardzo wiedziałem, co, może jako nauczyciel. Mój pierwszy pomysł dotyczył nauczania. A kiedy odkryłem psychiatrię, od razu poświęciłem się opiece nad dziećmi.
Co cię najbardziej martwi w psychiatrii dziecięcej?
Straszne, przestraszone dzieci, których nie można oddzielić od matki na sekundę i które są na nią nieustannie uważne, obserwujące jej ruchy.
W naszym społeczeństwie jest to często interpretowane jako dzieci, które zostały „zbyt zepsute” lub zepsute. Czy tak to widzisz?
Ani trochę. Generalnie jest odwrotnie: przez większość czasu opiekowała się nimi w zmiennym nastroju, często przez niepewną i przerażoną matkę, tak że dziecko nigdy nie wiedziało, czego się spodziewać, i dlatego rozwinęło lękowe przywiązanie. Zwykle dzieje się tak, że to dziecko nie będzie czuć się wystarczająco pewnie i będzie się bało, że zniknie. Spowoduje to, że dziecko nie będzie w stanie się rozdzielić i zahamuje rozwój jego zdolności uczenia się i autonomii. Przywiązanie ma bardzo wyraźną funkcję ewolucyjną.
„Podczas konsultacji otrzymujemy przerażające dzieci, których nie da się oddzielić od matki ani na sekundę”.
Czasami rodzice myślą, że ich dziecko lub małe dziecko „dokucza” im i że przesadza w swoich żądaniach …
Taka postawa jest przejawem podejrzliwości i nieufności, która prowadzi do ignorowania dziecka, ponieważ rodzice są przekonani, że że syn chce wykorzystać swoją dobrą wiarę, jest czymś, co generuje dystans i anty-empatię, a także daje synowi negatywny obraz siebie.
Niemowlęta też cierpią …
Czasami tak. A cierpienie, lęk i stres są szkodliwe, zwłaszcza dla niedojrzałego mózgu, takiego jak niemowlę, i dla jego ewolucji, a także dla więzi przywiązania, miłości i zaufania dziecka do rodziców.
Jak rozpoznajemy, czy dziecko cierpi?
Cierpiące dziecko może wykazywać dyskomfort związany z płaczem, rozpaczą, utratą apetytu lub trudnościami ze snem. Czasami te oznaki dyskomfortu są zdewaluowane, myśląc, że dziecko minie, że przyzwyczai się do tego i nic się nie dzieje …
Ale to się zdarza…
Kiedy dzieci płaczą, najlepiej zawsze traktować ich miny poważnie, ponieważ zawsze potrzebują uwagi. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że bezpieczne przywiązanie stanie się przywiązaniem niespokojnym, co może wpływać na ich całe życie.
Opowiedz nam więcej o okolicznościach związanych z rozwojem lękowego przywiązania.
Mogą odpowiadać okresom silnego lęku lub stanów depresyjnych matki wynikających z przyczyn środowiskowych lub osobistych. Kiedy matka przechodzi okres depresji, opiekuje się dzieckiem, karmi je i kąpie, ale jeśli jest przygnębiona, pozbawiona wyrazu, tępa, zamknięta w sobie, nie okazuje zbytniego zainteresowania swoim dzieckiem.
Jak reaguje to dziecko?
Dziecko może reagować „wyłączaniem się”, odłączaniem się, dążeniem do unikania przywiązania, włączaniem niepewności, strachu, cech depresyjnych do swojego charakteru; nawet odłączenie, a jeśli problem stanie się chroniczny, rozwiną się cechy autystyczne.
Jesteśmy źródłem choroby psychicznej…
Na szczęście dzieci są przygotowane na to, że rodzice popełniają błędy. Problem zaczyna się, gdy nieporozumienie jest regułą, kiedy jest trwały.
Czy dzieci proszą tylko o to, czego naprawdę potrzebują?
Dla rozwoju emocjonalnego zawsze lepiej jest zwracać uwagę na dyskomfort dziecka. Chociaż w pewnym momencie prawdą jest, że przesadza, zwykle robi to ze strachu. Jeszcze lepiej jest, aby syn w danej chwili nam dokuczał, niż my zostawiliśmy go z powodu jego dyskomfortu z powodu nieufności.
Dziecko musi czuć się bezpiecznie, zweryfikować, czy w obliczu jego cierpienia rodzice będą bezwarunkowi, że go kochają i że to, co się z nim dzieje, jest dla nich bardzo ważne i że będą tam, aby wspierać, chronić i pomagać mu złagodzić niepokój .
Dzięki swojemu podejściu do psychiatrii byłeś pionierem w Hiszpanii.
Tak, bo wtedy prawie nic nie było. Zacząłem w szpitalu Sant Pau, w służbie Folch i Camarasa, co wiele mnie nauczyło. Ponieważ kolejną rzeczą, o której myślałem, była psychoanaliza, przeprowadziłem psychoanalizę. To było coś pionierskiego, początki psychoanalizy w Barcelonie w latach 60-tych.
Czy mogę zapytać o wiek?
87 lat.
Ile masz dzieci?
Mam trójkę dzieci. Mam też sześcioro wnuków i dwoje prawnuków.
Czy któryś z nich podążał za twoim zawodem i został psychologiem?
Tak, najstarszy jest lekarzem, psychoanalitykiem; druga jest pediatrą, ale poświęciła się wczesnej opiece. A trzecia to informatyka. Mój mąż był także psychiatrą. W całej mojej rodzinie zawsze mówimy, że jesteśmy bardzo „psi”.
Rozwój zawodowy zrobiłeś, zakładając rodzinę…
No cóż, bo miałem pomoc. Nie od męża, ale od teściów. Przyszli i pomogli mi z dziećmi. Jeśli nie, nie można tego zrobić.
Co nam powiesz o swoich książkach popularyzatorskich?
Rozprawę doktorską opublikowałem na temat dysleksji. Następnie dla rodziców: Najlepszy żłobek, Twój dom i Wykorzystaj czas z dziećmi, który jest
drugą wersją poprzedniego.
Jakie jest główne przesłanie tej książki?
Staram się dobrze wytłumaczyć znaczenie rozsądnego wychowania, aby dziecko dorastało i stawało się dorosłe w jak najlepszych warunkach. To zapobieganie, a nie leczenie. Dbaj o dzieci, aby mózg dobrze ewoluował i miał jak najmniej problemów zdrowotnych, nie tylko psychicznych …
„Jeśli dziecko poniżej pierwszego roku życia uczęszcza do przedszkola przez dwadzieścia godzin tygodniowo, sytuacja jest ryzykowna”.
Opowiedz nam o zagrożeniach, jakie dla dziecka niesie instytucjonalizacja wychowania, czyli zabranie go do żłobka …
O ryzyku psychologicznym mówi psycholog Jay Belsky, który w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii prowadził ważne badania dotyczące wychowania. w przypadku dzieci oznacza to, że opieka inna niż matczyna (opieka inna niż matczyna, co jest sposobem na określenie żłobka) trwa dłużej niż dziesięć godzin tygodniowo, jeśli dziecko ma mniej niż jeden rok.
Badał małe dzieci…
Właściwie ma na myśli dzieci w wieku około dziewięciu lub dziesięciu miesięcy. Nie przyszło mu do głowy, że w takiej sytuacji mogą znaleźć się młodsze dzieci. Weź pod uwagę, że jeśli dziecko uczęszcza do żłobka dwadzieścia godzin w tygodniu, sytuacja jest ryzykowna, a jeśli chodzi o trzydzieści godzin w tygodniu, możemy być pewni, że pojawią się problemy z agresywnością, reakcjami aspołecznymi i nieprzystosowaniem.
Jak niewiele wydarzyło się tak ważne badanie…
Odnosi się również do tego, jak ważny jest wiek, w którym dziecko zaczyna uczęszczać do placówki i uważa, że rozpoczęcie nauki w pierwszym roku jest ryzykowne. Wraz ze wzrostem liczby godzin obecności w placówce rosną problemy behawioralne, zwiększając w ten sposób ich nasilenie.
„Powiedziałem, że problemem jest wielogodzinna opieka nad dziećmi”
Są rodzice, którzy uważają, że przedszkole jest tym, czego potrzebują dzieci, że jest dla nich najlepsze. W jaki sposób ci rodzice otrzymali przesłanie twojej książki?
Jest wszystko. Pierwsza wersja tej książki pojawiła się, ponieważ na konferencji na Uniwersytecie w Murcji temat dał się wyjaśnić pod tym kątem. Zwróciłem uwagę, że problemem jest wielogodzinna opieka nad dziećmi, bez większego kontaktu.
Na koniec kolega powiedział mi: „Jeśli widzisz to w ten sposób, nie możesz zostawić tego w szufladzie. To samo, co dzisiaj wyjaśniłeś, dlaczego nie weźmiesz tego do publikacji? A potem powiedziałem: „Cóż, pomyślmy o tym…”. A kierownik Fundacji Eulàlia Torras powiedział mi: „Musisz zadzwonić do„ La Contra ”z La Vanguardia”. Ale byłam nieśmiała i nie byłam na wywiady …
Poprosił mnie o fragment tego, co powiedziałem. Wysłał dwie lub trzy strony do La Vanguardia, a po południu Víctor Amela przeprowadzał już ze mną wywiad. Kiedy więc to zostało opublikowane, otrzymałem mnóstwo opinii od ludzi. „Jakie szczęście, że tak mówisz! Ponieważ zawsze chciałem opiekować się moimi dziećmi, a one nazywają mnie maruja! ”. Jeden z rodziców powiedział mi: „Pracuję w żłobkach, a mimo to nie wysyłałem tam swoich dzieci”.
Pewnego razu w telewizji ankieter powiedział mi, że chociaż przedszkole było osiągnięciem lewicy, szukał również sposobów, aby nie wysyłać swoich dzieci przez wiele godzin do przedszkola. Ale był też taki, który powiedział: „Nie pozwól tej pani wyjść na ulicę, ona stanowi zagrożenie publiczne. Chce nam wszystkim przeszkadzać ”. Były też inne matki, które się ze mną pokłóciły, powiedziały mi, że muszą wyjść i pracować …
W ostatnich latach zmieniła się świadomość potrzeby posiadania dzieci, prawda?
Tak, wiele osób się przeprowadziło. Kolega z Alicante, który poświęcił blogowi Więcej czasu z dziećmi, poprosił kilku kolegów i mnie o udział w tym ruchu, aby sprawdzić, czy możemy podnieść świadomość, wywrzeć presję na administrację i uzyskać pomoc, a nie żebyśmy starali się dotrzeć na poziomie szwedzkim, ale przynajmniej uzyskaj roczny urlop macierzyński, aby pomóc rodzicom.
Jak wygodnie dzielisz się swoją wizją na ten temat?
Kiedy dziennikarz Jaume Barberà przeprowadzał ze mną wywiad, umieścił za nim tabliczkę z napisem: „Politycznie niepoprawne”. A jest to, że jeśli w tym momencie nie mogę powiedzieć, co myślę, z prawnukami i wszystkim … ha, ha, ha.
Byłeś świadkiem cierpienia wielu dzieci…
Ale to cierpienie jest czymś, co każdy może zobaczyć. Kto tego nie widzi, to dlatego, że nie chce tego widzieć.
Kto nie widzi cierpienia dziecka, tym samym nie może skontaktować się z cierpieniem dziecka, którym był. Więc blokuje własny ból i nic nie widzi.
Po opublikowaniu mojego wywiadu w La Vanguardia właściciel sklepu przed moim domem powiedział mi: „Jak dobrze to mówisz, bo widzę, jak dzieci przychodzą tutaj, do sklepu, a potem widzę je, kiedy chodzą do przedszkola… i bardzo się zmieniają ”.
Od łona do pokoju dziecięcego
Coraz częściej jeszcze przed narodzinami dziecka podejmuje się decyzję o zabraniu go do placówki już w wieku czterech miesięcy, gdy matka lub ojciec kończą urlop macierzyński.
Według różnych statystyk obecnie od 40 do 45 procent dzieci zaczyna przedszkole w wieku czterech miesięcy. Wcześniej, czterdzieści lat temu, zabranie dziecka do przedszkola w wieku dwóch lat zabierało go zbyt wcześnie.