Smutek boli (a udawanie, że nic się nie dzieje, boli bardziej)
Nie da się przejść przez życie bez poniesienia straty. Nie możemy też pokonać bólu i udawać, że go kontrolujemy, żeby nas nie zmieniał.
Pojedynek, jeśli się nie przeżywa, zabija życie.
Jestem przekonany. Pojedynek też jest do dupy , mówi źle i szybko. Pojedynek pożera codzienne radości i farbuje wszystko w kolorach przywodzących na myśl uschnięte kwiaty. Krótko mówiąc, pojedynek boli .
I to bardzo boli.
Więc dlaczego tak wielu z nas przeżywa stratę jak nic? Albo niczego nie udawać. Ponieważ niemożliwe jest, aby straty nie siały spustoszenia. A jednak upieramy się przy udawaniu, że wszystko pozostaje takie samo. Jakby jedyne, co zostało stracone, to to, kto odszedł, a nie część nas samych.
Pamiętam doskonale, jak blisko byłem z dwiema babciami . A to wam mówię, ponieważ kilka lat temu obaj zmarli praktycznie w tym samym miesiącu.
Przełknąłem łzy i przełknąłem smutek . Naturalną rzeczą byłoby przeżycie tego pojedynku z cierpliwością i współczuciem ze sobą. Ale nie; Przyjaciele przyszli do mnie i zapytali, jak się czuję tego samego dnia, kiedy dowiedziałem się o śmierci jednej z moich babek i powiedziałem im, że nie muszą tam być, że jest dobrze, że wszystko jest w porządku.
Połknąłem pojedynek .
Kilka lat później nie była to jedyna strata. Śmierć, a także czas, odległość i okoliczności zabrały mi ludzi, których uważałem za istotne lub przynajmniej chciałem być blisko, bardzo blisko. A jedyne, czego się nauczyłem o żalu, to to, że musisz nim żyć.
Można pisać listy pożegnalne. Możesz płakać, płakać dużo. Możesz szukać uczucia bliskich, przytulania, całowania. Możesz zrobić tak wiele rzeczy, a jednak najgorsze jest udawanie, że nic się nie wydarzyło .
Nie ma to oczywiście być wezwaniem do sparaliżowania naszego życia. Zresztą i tak nam nie wolno. Musisz pracować, uczyć się, opiekować. Inny kogut piałby, gdybyśmy żyli w społeczeństwie, które szanuje nasze fizyczne i emocjonalne czasy; prawdopodobnie żylibyśmy lepiej, a także bylibyśmy lepszymi towarzyszami ludzi wokół nas.
Ale co ja szedłem. Że nie chodzi o oddanie się niekończącemu się smutkowi . Do spustoszenia. Że chodzi o zrozumienie, że życie nie jest i nigdy nie będzie podróżą wolną od jakichkolwiek strat, żadnych „złych” emocji, które są związane z takimi stratami. Że uczucia, które nas ranią, mają również swoje miejsce w naszym życiu, muszą je mieć. A jeśli ich unikniemy, pojawiają się depresje, długotrwałe cierpienie.
A jak żyjesz w pojedynku?
Pomaga mi w pisaniu. Usiądź przed komputerem lub weź długopis i kartkę i pisz, pisz i pisz. Na przykład listy do ludzi, których już tam nie ma. Lepiej przez chwilę napawać się całym dobrem, które zostało utracone na piśmie, niż spędzić dzień na rozmyślaniu o tym w taki sposób, aby te myśli nie pozwalały ci cieszyć się codziennym życiem.
Pisanie może być jednak bardzo samotne . Dlatego mając ramię do płaczu i rękę do uścisku, ktoś, kto słucha nas uważnie i pociesza nas swoim dotykiem, a jego słowa wydają mi się niezbędne.
Pojedynek się przeżywa, owszem, ale lepiej, jeśli mu towarzyszy . Ramię w ramię z tymi wszystkimi, którzy przypominają nam, dlaczego warto iść do przodu, dlaczego nie jesteśmy sami na świecie w obliczu tak bolesnej nieobecności. Mamy ich.
Ale to nie ma być „przewodnikiem po żałobie”. Poza radami opartymi na tym, co pomaga mi wyrazić i werbalizować mój ból, a później dać się pocieszyć, nie znam sekretu, jak przejść pojedynek i wyjść całkowicie bez szwanku .
W każdym razie nie sądzę, żeby to było możliwe. Pojedynek boli, tak, powtarzam się; Żal bardzo boli, a ból nas zmienia, dotyka nas. Nie można temu zaprzeczyć. Ból nie przechodzi przez nasze życie tak, jakby nic, więc uważam za niezmiernie niewskazane udawać, że nic się nie dzieje, podczas gdy wszystko boli ze smutku.
Wydaje mi się, że w końcu na tym polega sekret: nie ma magicznej mikstury, która automatycznie łagodzi wszystkie te „złe” uczucia związane ze stratą, ponieważ stratą trzeba przeżyć.
Otwierajmy zatem drzwi i okna na pojedynek. Niezastosowanie się do tego i tak wszystko zniszczy. A skończymy gorzej.