Podróż żalu (w obliczu śmierci dziecka)

Carlos Fresneda

Śmierć ukochanej osoby to jedno z najtrudniejszych przeżyć w życiu. Czy możesz zaakceptować ból, który nam zadaje i wzrastać przez niego? Odpowiedzią na to pytanie jest osobiste poszukiwanie, droga, którą trzeba przejść i pokonywać, bo tylko w ten sposób możemy stawić czoła stracie i wypełnić pustkę pozostawioną przez obcięte życie, mając nadzieję, że pamięć pozostanie przy życiu bez cierpienia.

Ból, podobnie jak miłość, jest doświadczeniem osobistym i nieprzenoszalnym. Kiedy tracisz ukochaną osobę, nie ma żadnych reguł. Każdy ma swój własny sposób życia i łagodzenia go, zamykania go lub dzielenia się nim, jeśli to konieczne. Ponieważ „wspólny ból to mniej bólu”, przynajmniej tak myślałem, rozpoczynając tę ​​długą podróż, chociaż teraz nie jestem już taki pewien …

Ponad rok po przypadkowej śmierci mojego syna Alberto (zmarł wraz z kolegami Harrym i Jackiem, potrącony przez pociąg, kiedy malował graffiti w Londynie), wszystkie uprzedzenia na temat żalu opadają jak liście jesienią. Zaczynając od impulsu, który skłonił mnie do napisania „Drogi synu” (Kula książek, 2022-2023), jako listu pożegnalnego, jak byłem przekonany, że boli to powiedzieć, ale bardziej boli, gdy „nie mówię tego”.

Pisanie było sposobem na utrzymanie bardzo żywej pamięci, a także osobistą terapią mającą na celu przezwyciężenie jednej po drugiej dobrze znanych pięciu faz żałoby, które Elisabeth Kübler-Ross wymyśliła w On Death (Grijalbo, 1993): zaprzeczenie, wściekłość, negocjacje, depresja, akceptacja. Książka była również sposobem na wyjście na spotkanie z tyloma rodzicami, którzy stracili swoje dzieci, oraz uczenie się od nich iz nimi.

Żal to osobisty proces pełen wzlotów i upadków

Pomyślałem, że całkowita akceptacja wynikałaby z widoku listu zamienionego w książkę i możliwości rozmowy o śmierci Aberto bez nadmiernego wyrażania bólu. Ale przez całe lato, po szczególnie wzruszającej prezentacji, w otoczeniu rodziny i przyjaciół, którzy tęsknili za moim synem, bolało go trochę. W końcu wypłynęły łzy, które tłumiła przez rok. Nauczyłem się, że od pewnego momentu milczenie może również leczyć.

Przypomniałem sobie spotkanie z Dulce Camacho, która założyła stowarzyszenie Alaia Duelo po stracie swojej córki Sary w wieku 18 lat, która jako pierwsza ostrzegła mnie, abym „oduczyła się” wszystkiego, co do tej pory przeczytałem o podróży bólu. „Smutek to bardzo osobista podróż” - powiedział mi. „Każdy proces jest wyjątkowy, chociaż istnieją wspólne cechy charakterystyczne dla osób, które doznały traumatycznej straty. I nie jest to proces liniowy, ale obfitujący w wzloty i upadki”.

Pisanie było sposobem na zachowanie pamięci o moim synu, a także osobistą terapią mającą na celu przezwyciężenie pięciu faz żalu.

Dulce ostrzegła mnie mimochodem przed podstępną presją „jak najszybciej wyzdrowieć” oraz przed uczuciem „niezrozumienia i samotności”, które może wywołać. „Ludzie beznadziejnie czekają, aż znów będziesz taki sam, i unikają rozmowy o swojej stracie za wszelką cenę, aw rozmowach, które są trudne do wypełnienia, powstają cisza i pustka”.

Od początku buntuję się przeciw tej śmiercionośnej ciszy w obliczu śmierci , która została narzucona naszemu społeczeństwu. Przeszliśmy od duszącej żałoby do natychmiastowego zapomnienia, jakby przewracanie strony było tak łatwe. „Żyjemy plecami do śmierci, dopóki nie dotknie nas to wprost, a nasze życie się zmieni” - pisze Vicente Prieto, inny z moich bezcennych towarzyszy podróży w Utracie ukochanej osoby (La Esfera de los Libros, 2022-2023).

„Wraz z dzieckiem umiera ważny projekt i to tak, jakbyś nagle oderwał gałąź od drzewa” - przypomniał mi Vicente Prieto, który mówi o „pogrążonych w żałobie rodzicach” jako o szczególnym rodowodzie (są tacy, którzy twierdzą, że jest to dla nas określenie dla „sierot”). Kiedy uderza cię piorun, najbardziej normalną rzeczą jest chęć zmiany swojego środowiska, ale Vicente ostrzegł mnie przed tym impulsem, by „spowodować wielkie zmiany, szybko zostawić za sobą ból, wspomnienia i okoliczności, w których żyjemy”.

Wygodne jest spędzenie czasu na wspominaniu, zawsze mając w pobliżu zdjęcie, zaznaczając rocznice. Ale zapamiętywanie zbyt wiele może również przynieść efekt przeciwny do zamierzonego i ostatecznie doprowadzić do odwrotnego efektu … „Ból jest naturalny u ludzi, ale musimy unikać cierpienia, ponieważ do niczego nie prowadzi”.

„Syn nigdy nie umiera”

W mojej osobistej podróży spotkałem „pogrążoną w żałobie” matkę, która dała mi niesamowitą lekcję. „Jest dobra wiadomość, którą chcę się podzielić, a mianowicie, że dziecko nigdy nie umiera”, pisze Mercè Castro w Volver a vive (wyd. RBA, 2022-2023), książce, która pomogła mi zmienić sposób postrzegania smutku i odkryć, że jest faza, która wykracza poza zwykłą akceptację.

Ponad dwadzieścia lat temu Mercè Castro straciła Ignasiego w wypadku drogowym, który cudem przeżyli jej rodzice i brat. Patrząc wstecz, Mercè przyznaje, że napisanie tej książki - która zaczyna się od skróconego pamiętnika jej własnego syna - pomogło jej poskładać wszystkie fragmenty razem: „Nie wiem, czy napisałem ją ze strachu przed zapomnieniem, ale teraz zdaję sobie sprawę, że tego nie zrobiłem. możliwe do zapamiętania przy mniejszym bólu, ale nigdy nie zapomnij. "

„Musimy przejść przez pustynię, każda dla siebie”, to wizja pojedynku Mercè. „Na jednym etapie mamy wystarczająco dużo, aby przeżyć. Czas nie leczy wszystkiego, chaos może trwać dobrze ponad rok. Ale w moim osobistym przypadku poczułem potrzebę zrobienia czegoś pożytecznego z bólem, wyjścia na spotkanie z innymi” . „Jedyne, co działa, to nie unikanie bólu” - mówi Mercè. - To nie jest wygodne, aby się poślizgnąć lub cieszyć się nim. Musisz pozwolić mu płynąć. I poruszaj się powoli, bardzo, bardzo powoli.

Mercè pomógł mi odkryć, że jest promyk nadziei i że to poczucie więzi z dzieckiem może przekształcić się w niewytłumaczalną energię, że pewnego dnia możesz wstać z łóżka z uczuciem, że widzisz go we śnie („nawiedzenie? ? ”), i że jest w stanie przekazać ci radość życia.

„Czas nie leczy wszystkiego” - mówi Mercè Castro. „W moim osobistym przypadku czułam potrzebę zrobienia czegoś pożytecznego z bólem, wyjścia na spotkanie z innymi”.

„Niewiele mówi się o śmierci, a jeszcze mniej o śmierci dziecka”, przyznaje Mercè Castro, która podzieliła się swoim doświadczeniem z dziesiątkami rodziców i przedstawiła je w dwóch innych książkach: Słowa, które pocieszają i Słodkie błyski światła dla zmierzyć się z pojedynkiem (Platforma redakcyjna, odpowiednio, 2013 i 2022-2023).

Jej wewnętrzna ścieżka doprowadziła ją do zaakceptowania śmierci „jako nowego początku” i utrzymania „relacji bezwarunkowej miłości” z synem. Ta „bezwarunkowa miłość” była niewątpliwie impulsem, który skłonił mnie do napisania długiego listu do własnego syna, nie tylko po to, by uśmierzyć ból czy pomóc mi uczynić podróż bardziej znośną, ale aby połączyć się z nim, gdziekolwiek jest, i Jeśli to możliwe, skontaktuj się z innymi pogrążonymi w żałobie rodzicami. I idź z nimi w kierunku światła, które czeka na nas na końcu tunelu.

Popularne Wiadomości