Siła kontaktu
Jorge Bucay
Internet może nas zbliżyć, ale może też nas oddalić. Jednym z naszych obecnych wyzwań jest dodanie zapomnianych cudów twarzą w twarz do natychmiastowej i zdalnej komunikacji.
Samotnie czy w firmie? Ten naturalny i zdrowy wybór wydaje się przekształcać podczas naszych najciemniejszych nocy w inną, nie uspokajającą alternatywę: izolowaną czy zależną? I jeszcze w jeszcze jednym, nie mniej częstym w naszych rozważaniach fałszywym: niewolnik czy pustelnik? W rzeczywistości te dychotomie to tylko wyimaginowana tortura.
Zawsze możemy nauczyć się wchodzić w relacje z innymi, dopóki nie poczujemy się częścią świata każdego i zawsze możemy znaleźć przestrzeń do refleksji na temat naszej własnej ekskluzywnej firmy. Zawsze możemy znaleźć chwile, w których możemy cieszyć się przebywaniem z innymi oraz chwile, w których cisza zewnętrzna i wewnętrzna zapewnia nam spełnienie. Ale jeśli wypełnimy nasze życie strachem, czy to strachem przed uwięzieniem przez więź, czy grozą braku czyjegoś spojrzenia, przejdziemy przez nasze życie uciekając przed jednym lub drugim duchem.
Jesteśmy „zwierzętami społecznymi”: musimy współdziałać
Osobiście nie wątpię w naszą towarzyskość . Potrzebujemy kontaktu i więzi z innymi, niekoniecznie jako znaku naszej słabości, jak sugerował Nietzsche, ale jako wyrazu wewnętrznej potrzeby tego, co w nas jest ludzkie. Rozwijamy się, potwierdzamy siebie i utrzymujemy relacje z innymi, a ta interakcja nadaje sens naszemu życiu. Głodny twojego uczucia i aprobaty, ale także twojego sprzeciwu i krytyki. Ambicja jego ręki i ramienia, ale także potrzeba poznania siebie pożytecznego i transcendentnego.
Prawdziwa, uczciwa i ciągła komunikacja rodzi się i nabiera wartości , łącząc się z „społeczną” cechą człowieka , ale także wtedy, gdy, jak widzieliśmy, współpraca między ludźmi, solidarność i zrozumienie tego, co płynie, płynie. inny cierpi lub żyje. Moment, w którym nasz najmilszy, najbardziej współczujący i hojny aspekt pojawia się bez wyjaśnienia.
Jaka jest jakość wirtualnych interakcji?
Żyjemy jednak w świecie, który zdaje się przedkładać natychmiastową komunikację nad głęboką komunikację , która przedkłada bezpośredniość nad transcendencję, która honoruje liczbę zwolenników, których ma się przed kilkoma przyjaciółmi. Obecnie żyjemy w świecie, w którym technologia wirtualnej komunikacji, która zrobiła tak wiele dla wzmocnienia więzi, grozi ich utrudnieniem.
Wszystko dzieje się tak, jakby internet, udana próba zbliżenia tych, którzy są znacznie bliżej siebie, miał tendencję do zrażania tych, którzy są blisko.
Zacząłem się niepokoić tą sytuacją kilka miesięcy temu, gdy moja koleżanka Julia, siedząc przy stoliku do kawy, zwróciła uwagę na to, co się dzieje przy stole obok. Pięciu młodych ludzi (trzech chłopców i dwie dziewczynki) w wieku poniżej 18 lat piło napoje bezalkoholowe. Każdy z nich miał w dłoni telefon komórkowy. Każdy w swoim świecie czytał i wysyłał wiadomości błyskawiczne. Żaden z nich nie powiedział ani słowa, dzielili tylko fizyczną przestrzeń baru, który oferował im bezpłatne połączenie Wi-Fi. Nagle coś innego mi przeszkodziło. Jedna z młodych kobiet zaśmiała się serdecznie i powiedziała do siedzącego obok chłopca: „Musisz zobaczyć, jaki jesteś!”. On, który był obok niej, wysłał jej wiadomość przez telefon!
Oczywiście nie chodzi o zaprzestanie korzystania z technologii, zakaz czatów czy cenzurowanie sieci (trzy miesiące temu lekarz z Ushuaia, najbardziej wysuniętego na południe miasta na świecie, prowadził online chirurga z Rosji aby mógł operować swoją techniką pacjenta z Syberii i tym samym uratować mu życie). Chodzi o dodanie do zalet technologii zapomnianych cudów prawdziwego i bezpośredniego kontaktu między ludźmi.
Możliwość przekazania pomysłu tysiącowi „przyjaciół” w kilka sekund nie powinna przeszkodzić nam w czerpaniu przyjemności z picia kawy „sam” we czwórkę.
Nikt nie może wątpić, jak cudowne i kuszące jest przekazanie „głębokiego pomysłu” lub „wspaniałej frazy” 1500 „przyjaciołom” w ciągu jednej minuty i 140 znaków, ale to nie powinno przeszkodzić nam w cieszeniu się niezrównaną przyjemnością wspólnego stołu. pijąc kawę z czterema przyjaciółmi , rozmawiając godzinami o nonsensach.
Uzdrawiająca moc naszych dłoni
Jakiś czas temu trafiłem na tradycyjną chińską historię, która opowiada o narodzinach sztuki akupresury , techniki, która poprzez ucisk palców stymuluje meridiany ciała do harmonizacji ich funkcjonowania. To historia, którą dziś chcę się z wami podzielić, nadając jej szczególne znaczenie:
W starożytnych Chinach żył bardzo biedny człowiek imieniem Li Wang. Pomimo swojej biedy, Wang był znany i kochany przez wszystkich swoich sąsiadów za nieustanną gotowość dzielenia się swoją skromną racją żywnościową z każdym innym nieszczęśnikiem, który zapukał do jego drzwi i pomagać cierpiącemu, odkładając nawet własne potrzeby.
Mówi się, że pewnego ranka, kiedy Wang próbował zdobyć rybę na swój obiad, otrzymał łaskę i zobaczył spowity mgłą osiem postaci zbliżających się do niego, idących brzegiem rzeki. Nie wiedząc, skąd wzięła się ta intuicja, Wang zastanawiał się, czy to możliwe, że to właśnie oni przypuszczali… Kiedy byli bliżej, Wang nie mógł już wątpić: miał ośmiu nieśmiertelnych przed oczami! Tych ośmiu mędrców, którzy zgodnie z tradycją osiągnęli oświecenie dzięki zrozumieniu Tao, a wraz z nim życia wiecznego.
Widok tych ludzi był przytłaczający, ale Li Wang zebrał się na odwagę i myśląc, że może powinien za nimi podążać, postanowił przejść za nimi przez rzekę, którą już przekraczali pierwsi w kolejce.
Nagle jeden z nich, zauważając jego obecność, odwrócił się do niego i powiedział: „
Jeśli zamierzasz z nami jechać, będziesz musiał zostawić wszystko, cały swój dobytek i swoje więzi”.
„ To proste ” - powiedział Wang - „ Naprawdę nie mam nic.
- Bardzo dobrze - powiedział nieśmiertelny. Weź to…
Poproszony o zrobienie miski rękami, wlał do prowizorycznego pojemnika lepki zielony płyn , który nosił w małej buteleczce zawieszonej u pasa. Wang podniósł ręce do ust, żeby napić się, ale zapach eliksiru był tak obrzydliwy i wyglądał tak obrzydliwie, że nie mógł powstrzymać konwulsji, która spowodowała, że zaczął się dusić i rozlać płyn na podłogę.
„Nie jesteś jeszcze gotowy, aby iść naszą drogą” - powiedział nieśmiertelny. Nadal jesteś zbyt przywiązany do pozorów.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, odwrócił się i przygotował do pójścia za resztą swoich towarzyszy, którzy już przechodzili przez rzekę, spacerując po wodzie.
Li Wang pozostał nad rzeką , na kolanach, pełen smutku i wyrzutów sumienia: bogowie dali mu wyjątkową okazję, a on ją przegapił. Okazja, która dosłownie przemknęła mu przez palce.
- Daj mi jeszcze jedną szansę! - zawołał Wang rozpaczliwie z brzegu.
„Nie potrzebujesz kolejnej szansy” - powiedział nieśmiertelny zatrzymany na wodzie. T Odo, co potrzebne jest w twoich rękach.
W naszych rękach jest moc: decyzja, by wyciągnąć rękę, przyjąć tych, którzy tego potrzebują, powstrzymać tych, którzy są zdesperowani, dać im nasze ciepło.
Postać zrobiła jeszcze kilka kroków i zniknęła we mgle. Wang znalazł się sam i poczuł, że wszystko stracone; rozpłakała się , zasłaniając twarz dłońmi… wtedy dostrzegła w nich jadeitową poświatę.
Wang szybko odkrył dar, jaki blask dał jego dłoniom: zdolność łagodzenia bólu i leczenia chorób . Od tego czasu chłop poświęcił się podróżowaniu po regionie, a po pewnym czasie, gdy jego umiejętności przekroczyły, wyruszył w inne ziemie.
Gdziekolwiek się udał, Wang szukał ulgi u tych, których spotkał, dotykając ich lub pieszcząc, stając się znany i zapamiętany jako Król Złotych Palców. Niektórzy mówią, że dzięki swoim zasługom w końcu znalazł drogę do życia wiecznego. Inni twierdzą, że tak nie było, chociaż uznają go za jednego z ojców praktyki uzdrawiania rękami (wreszcie inny sposób na osiągnięcie nieśmiertelności).
Nie każdy z nas miał dostęp do tej mądrości i tej techniki, ale opowiadam tę historię, aby wyjaśnić, że w naszych rękach jest moc. Moc, która nie ma nic cudownego, ale dużo magii. To decyzja, by wyciągnąć rękę, objąć tych, którzy tego potrzebują, powstrzymać tych, którzy są zdesperowani, dać ciepło ciała tym, którzy odczuwają chłód bezradności, towarzyszyć tym, którzy czują się opuszczeni przez świat, choć To tylko dla ogromnej i samolubnej przyjemności poczucia użyteczności. Pozwólcie, że powiem, że przynajmniej na razie nie możemy wysyłać za pośrednictwem naszego komputera osobistego ani telefonu komórkowego.