„Nauczyłem się kochać po samobójstwie mojej matki”

Darío Nogués Dominguez

Pytania bez odpowiedzi, poczucie winy, społeczne tabu … Przetrwanie takiego pojedynku jest niezwykle bolesne, ale także zmienia.

W kolejnych wierszach opowiem o najbardziej przemieniającym doświadczeniu życiowym, jakie do tej pory przeżyłem. Zaczerniało wszystko wokół mnie, ale ku mojemu pocieszeniu znalazłem też dużo światła. I to jest to, że z potwornego bólu, jaki odebrała mi moja matka, narodziła się nowa osoba.

Mój przypadek nie jest wyjątkowy ani nie jest odosobnionym przypadkiem, w którym dana osoba odbiera sobie życie. Samobójstwa są główną przyczyną nienaturalnych zgonów w Hiszpanii (3910 przypadków w 2022-2023 r., Według Narodowego Instytutu Statystyki), ale wydaje się, że liczby te nie odzwierciedlają rzeczywistości, ponieważ wiele samobójstw jest trudnych do obliczenia.

Zjawisko samobójstwa nie jest nowe , istnieje od zarania ludzkości. Nie jest też wydarzeniem występującym w pewnych grupach społecznych, ale raczej zjawiskiem o charakterze przekrojowym. Nie jest to akt romantyczny ani nie jest łatwy do przewidzenia. Raczej generuje wiele pytań i przesłuchań, które wstrząsają podstawami, na których opiera się życie tych z nas, którzy pozostali.

Postacie maskują prawdziwe historie ludzi, którzy podobnie jak moja matka zmarli w wyniku samobójstwa, pozostawiając wokół siebie cierpienie, ból i wielkie życiowe wyzwanie, jakim jest odzyskanie zainteresowania życiem.

Była godzina 11:00 w sobotę 11 grudnia 2010 roku. Brałam udział w zajęciach z psychoterapii grupowej, kiedy otrzymałam telefon od siostry z informacją, że mama nie odbiera telefonu ani nie dzwoni do drzwi.

Oboje baliśmy się tragedii, potwierdzonej przez strażaków i patrol Mossos d'Esquadra, niezbędnej do wyważenia drzwi i wejścia do jego domu. W tym momencie rozpoczęła się długa i straszna podróż przez jałową i beznadziejną pustynię.

Do momentu samobójstwa moja mama miała kilka prób. W rzeczywistości przyzwyczaiłem się do życia z tym ryzykiem, zmieniając je nawet w najgorszą fantazję, jaką mogłem przeżyć.

Każda z jego prób samobójczych była sztyletem, który wbijał mnie głęboko

Wiedział, że niektóre z nich nie były zdeterminowanymi próbami, ale woła o pomoc, której osoby z nas wokół niego nie mogły odpowiedzieć ani znieść. Paradoksalnie, każda z jego prób przedstawiała sztylet wbijany głęboko w moją klatkę piersiową, aż przestałem czuć. A wraz z nim ból, radość i miłość. Co przyniosło mi ogromne trudności w nawiązaniu znaczących relacji w moim życiu.

Na kilka dni przed śmiercią na osobności moja mama powiedziała mi, że nie ma już siły, by dalej żyć. Zużył cały swój życiowy impuls znosząc chroniczny ból, który towarzyszył mu przez ponad 20 lat. Nie widział dla siebie zachęcającej ani pełnej nadziei przyszłości, ale raczej przytłaczający ciężar swojej niezdolności, która nie pozwalała mu żyć z godnością.

Nigdy nie zapomnę tej chwili pełnej miłości, bólu i przytomności. Nie wyobrażałem sobie, że się ze mną żegna.

Pomimo traumatycznego doświadczenia , przez które przeszedłem, czuję się częściowo szczęśliwy, ponieważ moja matka uwolniła mnie od poczucia winy, wyrażając mi swoją niezdolność do dalszego życia. Z pewnością uwolniło mnie to jako syna i jako osobę, ponieważ wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi - z tego, co wiem o innych, którzy przeżyli to samo doświadczenie - powoduje wielką pustkę i podsyca poczucie winy: Dlaczego tak jest? zrobił? Dlaczego nie zauważyłem? A co by było, gdyby było …?

Zaakceptowanie, że miłość nie może zrobić wszystkiego, było niezwykle frustrujące

Zaakceptowanie, że osoba, którą kocham najbardziej, nie może znieść życia, było niezwykle bolesne i surowe. A to bardzo boli, bardzo. Niezwykle frustrujące było zaakceptowanie tego, że miłość nie może zrobić wszystkiego i że istnieją pewne warunki egzystencjalne, których nie można zmienić.

Jako syn pozwoliłem jej odejść , jako syn nie udało mi się uleczyć matki; nic, co zrobił, nie powstrzymało jej. Samobójstwo mojej matki było największą porażką w moim życiu.

Teraz, po głębokim procesie terapeutycznym trwającym ponad pięć lat, rozumiem, że niewiele można zrobić, aby zmienić przeznaczenie innych ludzi. Oczywiście nie przestawaj próbować ani nie przestawaj podążać za nakazami własnego serca …

Wracając do 11 grudnia, po otrzymaniu wiadomości nadeszły dwa dni, których nie umiem opisać słowami. Nieustanne telefony i wizyty zaczęły potęgować początkowe niedowierzanie, a także potrzebę przestrzegania procedur biurokratycznych.

Nie wierzyłem w to, co się stało, byłem w absolutnym zamieszaniu. Poczucie głodu zostało stłumione w zarodku, moje życie szybko się zatrzymało. Do domu pogrzebowego wezwano nie tylko rodzinę i przyjaciół, ale także sąsiadów i miłośników żółtej prasy.

Mieliśmy tylko moją siostrę i mnie , przy całym wsparciu mojego ojca. Szczególnie pamiętam ceremonię. Pokój był wypełniony rodziną i wszystkimi moimi przyjaciółmi, teraz i z przeszłości. Pamiętam, że czułem się szczęśliwy, widząc ich. Pamiętam uczucie pocieszenia i wsparcia. Pamiętam ciepło otrzymanych uścisków.

Pamiętam też, że byłem bardzo zły na księdza, który prowadził ceremonię religijną. Jedno po drugim jego poprawne chrześcijańskie słowa zraniły mnie, karykaturując moment. Nie miałam pojęcia, że ​​moja matka umarła samobójczo ani że to, co zostawiła między nami, to nie szczęście, ale ból i cierpienie.

Były to dni z ogromnym nagromadzeniem emocji, wspomnień, spotkań i zadań, aby zobaczyć rozmiary tego, co zrobiła moja matka, i konsekwencje, jakie będzie to miało dla mojego życia.

Przyszły trzy tygodnie, z których nic nie pamiętam poza potrzebą snu

Ale po ceremonii wszystko zniknęło. Ludzie znikali, życie wróciło do normy i po trzech tygodniach nie pamiętam nic poza potrzebą snu. Nie otrzymywałem już telefonów ani wizyt, z wyjątkiem tych od mojego ówczesnego partnera, którego opuściłem kilka dni później z konieczności bycia ze sobą.

Wraz ze śmiercią mojej matki poszło wiele innych rzeczy . Zniknął dzień tygodnia ustalony przez nas oboje, żeby zjeść i nadrobić zaległości, podobnie jak planowana przez nas wycieczka do miasta moich dziadków ze strony matki. Zmieniły się również moje relacje z siostrą, podtrzymywane do tej pory potrzebą wzajemnego wspierania się. Zdecydowanie minęło wiele lat krętych i burzliwych relacji rodzinnych.

Możliwość spojrzenia na zwłoki mojej matki w kostnicy bez jednej linii wyrazu na jej twarzy przyniosła ulgę. Powiedziałem sobie: „Przestał cierpieć”.

Moje pragnienia otrzymania miłości, której nigdy mi nie dał, nie mogły się już spełnić

Psychologicznie rozpoczął się głęboki proces odbudowy siebie, ponieważ część mnie również umarła w dniu, w którym ją znaleźliśmy. Moje życzenia, aby został wyleczony, były bez znaczenia, nie można go było już wyleczyć, porzucił życie. Moje tęsknoty za miłością, której nigdy mi nie dał, nie mogły się już spełnić.

Wróciłem do pracy prawie miesiąc później. Zdecydował się rzucić - w rzeczywistości nie mógł pracować. Przekazywałem to moim uczniom tak naturalnie, jak to tylko możliwe. Byłem świadomy tragedii, która mi się przydarzyła, byłem świadomy swojego cierpienia i nie chciałem tego przed sobą ani przed nikim ukrywać, przed wszystkim, co się wydarzyło.

Tutaj zacząłem akceptować rzeczywistość straty i odczuwać rozdzierający ból fizyczny i psychiczny, który towarzyszył mi przez ponad rok, zanim powoli zaczął ustępować.

Bolały mnie kości, bolały mięśnie, bolały mnie stawy, bolało mnie serce, bolała mnie skóra i bolała dusza. Nieprzyjemne uczucie osiadło w mojej piersi, rodzaj bezdennej czarnej dziury, której moja uwaga nie mogła uniknąć.

Zacząłem rozumieć moją matkę, czując tyle bólu, że wczułem się w nią

Były dni, kiedy cierpienie było nie do zniesienia i nie było sensu dalej żyć. Myślałem o swojej śmierci, marzyłem o swojej śmierci… i zacząłem rozumieć moją matkę. Poczucie bólu sprawiło, że wczułem się w nią przez lata cierpienia.

Wtedy zaczęła się wyłaniać głęboka miłość do niej, współczująca i ludzka miłość, która pojawiła się po kropli kapelusza, miłość, która pozwoliła mi jej wybaczyć i wybaczyć sobie to, co zrobiliśmy, za to, co przeżyliśmy.

Ale ból i cierpienie , z którymi już trudno sobie poradzić, nie były same. Dodano potoki niepokojących emocji. Głęboki smutek i uczucie samotności i potrzeba bycia samemu, a także przemożna potrzeba otrzymania uczucia i miłości.

Strach i niepokój o swoją przyszłość, ponieważ w wielu momentach nie czułem się wystarczająco silny, aby pokonać piekło, w którym żyłem; poczucie winy i wstyd, że pozwoliłam mojej matce odebrać sobie życie; zdziwienie i zdziwienie, ponieważ wiele osób powiedziało mi, że mnie kochają. Złość na matkę za cały ból, jaki mi zadała, osoba, którą kochałem najbardziej, była przyczyną mojego cierpienia.

Moje życie było nie do zniesienia. Czułem się rozczłonkowany i pozbawiony siły, by wstać. Ale moja matka nauczyła mnie swoim życiem znosić dyskomfort i cierpienie.

Znalazłem małe rzeczy, które stopniowo karmiły moje istnienie, sposoby radzenia sobie z potokiem emocji, przetwarzania i trawienia zalewającego mnie bólu. Z niego wyłoniły się obawy i skłonności z mojego dzieciństwa, o których zapomniałem. Zanurzyłem się w nich, aby je zbadać, musiałem wypełnić ogromną pustkę. Musiałem też zostawić za sobą sytuacje i ludzi, z którymi czułem się niekomfortowo.

Nie osądzałem siebie, nie powstrzymywałem się, odpowiadałem tylko na to, co ze mnie wyszło.

Zrobiłem wszystko, co czułem , że muszę zrobić. To było pożywienie mojego życia. Nie oceniałem siebie, odpowiadałem tylko na to, co się ze mnie narodziło. Nie powstrzymałem się, po prostu wkroczyłem do akcji. W ten sposób i powoli, przy wsparciu psychoterapeutycznym, znajdowałem chwile satysfakcji i dobrego samopoczucia oraz stopniowo odzyskiwałem zainteresowanie życiem.

Patrząc na moją ścieżkę, zdałem sobie sprawę, że uczyniła mnie dojrzalszą, mądrzejszą i bardziej autentyczną. Wiem, że zrobiłem, co mogłem i zrobiłem najlepiej, jak mogłem.

Otwarcie się na ból , to nieuniknione uczucie, które można pogrzebać, ale nie można go wyeliminować, ponieważ jest wynikiem zerwania więzi, zmieniło mnie. Tak bardzo, że nie jestem taki sam jak przed samobójstwem mojej matki.

Udało mi się jej wybaczyć wszystkie szkody, które wyrządziła. Rozumiem egzystencjalne cierpienie, które doprowadziło do jej samobójstwa. Żyła najlepiej, jak potrafiła, robiła, co mogła i za to ją kocham.

Popularne Wiadomości

Naucz się dobrze używać soli

Chociaż nie ma nic złego w dodawaniu soli do życia, zaleca się umiarkowanie podczas nakładania jej na talerz i wiedząc, że wiele potraw już ją zawiera.…

Nie jesteśmy wieczni

Czasami odkładamy uścisk, pocałunek, kocham cię. Całkowity. Ale czasami wszystko znika. To umiera. To idzie. I nie ma już możliwości, by powiedzieć, zrobić, zostać.…