„Entuzjazm to najlepszy nawóz dla naszego mózgu”

Heike freire

Muzyk, kompozytor, lutnik, dziennikarz i doradca edukacyjny, jest autorem książki „Nigdy nie chodziłem do szkoły”, która wstrząsa tematami o edukacji i nauce.

Jego ojciec, Arno Stern , jest jednym ze światowych specjalistów w dziedzinie rysunku dziecięcego, odkrywcą teorii sformułowania : swobodnych i spontanicznych uderzeń, które dzieci i dorośli w pewnych warunkach szacunku wykonują, są wyrazem organicznej pamięci gatunki; ich rysowanie pomaga nam rozpoznać i potwierdzić naszą własną wyjątkową i niepowtarzalną egzystencję.

Pomysły Arno, owoc obserwacji tysięcy ludzi przez ponad sześćdziesiąt lat, zmaterializowały się w Le Closlieu (The Closed Place), przestrzeni regeneracji spontaniczności, która została otwarta w Paryżu pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. Taki jest kontekst gdzie w latach 70. urodził się i dorastał André, nie chodząc do szkoły i nigdy nie był oceniany ani porównywany z innymi. Tutaj rozwinie swoją szczególną trajektorię życia.

W wieku 43 lat miał okazję uprawiać różne zawody: tancerz, gitarzysta, lutnik, kompozytor, dziennikarz … Jest ojcem rodziny i od wydania swojej pierwszej książki w 2009 roku (czyli szóstej edycji w Niemczech) uczy organizuje konferencje i doradza organizacjom na temat korzyści płynących z edukacji opartej na zaufaniu do ludzi . Jego przemyślenia można również znaleźć na jego stronie internetowej.

Wywiad z André Sternem

Czy powiedziałbyś, że miałeś „normalne” dzieciństwo?
Ludzie myślą, że jestem wyjątkowy, uważają mnie za wyjątek. Ale oni się mylą. Moje życie było najbardziej naturalne, tak jak wtedy, gdy włożysz pestkę awokado do wody i zapuści korzenie. Nic nadzwyczajnego. Każde dziecko w tych samych warunkach żyłoby z taką samą intensywnością.

Masz na myśli bez chodzenia do szkoły?
Wiele rodzin nie mogło sobie na to pozwolić. Nie oznacza to, że dzieci powinny zostać w domu. Moja propozycja nie dotyczy edukacji domowej. Chodzi bardziej o to, żeby ich nie zamykać, wyciągać z getta, pozwolić im otworzyć się na świat … Nie jestem przeciwny szkole, ale jeśli zaoferujesz mi akwarium idealne, jak prawdziwe morze, ze wszystkimi szczegółami, wolę ocean. W rzeczywistości, kiedy naukowcy umieścili tam gigantyczne akwarium, ryby zaczęły pływać w kwadracie, a kiedy je usunęli, nadal to robili.

Więc jakie są te warunki?
Wszyscy mamy naturalną i spontaniczną skłonność do uczenia się, którą lubię nazywać rodzimymi, miejscowymi i endogennymi. Doskonale widać to w półtorarocznej istocie: ciekawość, z jaką otwiera się na świat, jej chęć odkrywania, eksperymentowania … Jest przekonana, że ​​jest doskonała i ma nieskończone możliwości i możliwości.

To jest etap egocentryzmu.
Być może, ale ważne jest to, że w pewnym momencie, bardzo szybko, dziecko przestaje wierzyć w siebie, zaczyna tracić pewność siebie. Czemu? Powiedziałbym, ponieważ dostrzega w dorosłych bardzo wyraźny sygnał: „nie jesteś doskonały”, a po nim kolejny: „Jeśli chcesz być, musisz robić to, co ci mówię”. Na przykład, jeśli płacze, staramy się go uciszyć; jeśli porusza się za dużo, każemy mu siedzieć nieruchomo; jeśli się zabrudzi, trzeba to wyczyścić … A ponieważ jesteśmy dla niego ważni, w końcu uspokaja się, wyłącza objawy, zapomina, czego naprawdę potrzebuje.

To musi być bolesne…
bardzo. Poczucie, że nie czuję się dobrze, że nie jest się wystarczająco „dobrym”, aktywuje te same obwody w mózgu, co w przypadku bardzo intensywnych uszkodzeń fizycznych. Aby to złagodzić, dziecko nie może zmieniać opinii innych. Jedyną opcją jest zmiana własnego postrzegania. To początek końca autentycznej istoty, związanej z Twoimi potrzebami.

Dziecko bardzo szybko przestaje wierzyć w siebie, ponieważ dostrzega w dorosłych bardzo wyraźny sygnał: „nie jesteś doskonały”.

Co się dzieje, gdy jesteś w pełni kochany i akceptowany?
Więc idzie do szkoły i tam proszą go, żeby przestał grać, żeby się uczyć… To poważny problem, bo w jego głowie nie ma różnicy między zabawą, życiem i nauką: dla niego wszyscy troje idą razem. Dzieci bawią się nawet w najgorszych okolicznościach, w sytuacjach nieszczęścia, wojny, a nawet gdy są bardzo chore. Jest to wrodzona potrzeba; a gdybyśmy im nigdy nie przeszkadzali, grali godzinami, dniami, tygodniami… skoncentrowani i bardzo poważni, w najbardziej skomplikowanych rzeczach. Zatrzymując ich, zabijamy ich naturalną skłonność do uczenia się.

Uczą też gier edukacyjnych…
Zajęcia z przewodnikiem są bezużyteczne. Zabawa musi być spontaniczna, wychodząc z pragnienia dziecka, a nie z obowiązku czy obowiązku. Oto przykład: mój trzyletni syn Antonin chce obsługiwać kosiarkę. Jego zamiarem nie jest udawanie, że to robi, ale rzeczywiste życie. Aby to zrobić, jest w stanie stanąć na palcach i biec przez 30 minut za potężną i hałaśliwą maszyną, znacznie większą od siebie. Ale próby powstrzymania go byłyby bezcelowe, ponieważ cała jego istota chce kierować tą maszyną; jest to bardzo silny impuls pochodzący z wnętrza. Jeśli powiem: „Antoninie, musisz nauczyć się kosić trawnik” i pokażę ci, jak to zrobić, zostanie ci tylko trochę wysiłku.

I czy nigdy nie byłeś zrażony?
Nie, ponieważ jest podekscytowany krajalnicą - to składnik, który dodaje mu skrzydeł i popycha go do pokonania wszystkich ograniczeń. To właśnie stanowi różnicę między osobą, która jest naprawdę wykwalifikowana w danej czynności, a drugą osobą mniej.

Entuzjazm.
Dokładnie. Kilka lat temu neurobiolodzy odkryli, że z powodu rozprzestrzeniania się gier elektronicznych region mózgu odpowiedzialny za ruchy kciuka jest dziś u młodych ludzi znacznie bardziej rozwinięty niż czterdzieści lat temu. Myśleli, że mogą stworzyć określone treningi, aby wzmocnić inne obszary w ten sam sposób. Ale to nie działa, ponieważ nasz mózg rozwija się wyłącznie wtedy, gdy używamy go z entuzjazmem. Jeśli przeanalizujemy proces chemiczny, entuzjazm byłby rodzajem kompostu: kiedy coś nas pasjonuje, nasze ośrodki emocjonalne są aktywowane i zrzucają burzę substancji neuroprzekaźnikowych do neuronów. Burzę entuzjazmu obserwuje się w mózgu dziecka w wieku dwóch lub trzech lat co trzy minuty; w przypadku osoby dorosłej tylko trzy lub cztery razy w roku …

Innymi słowy, ich zainteresowania się zmieniają …
Wyłaniają się i znikają przypadkowo ze spotkań lub w wyniku nadrzędnych potrzeb. Nie da się ich kontrolować.

Burzę entuzjazmu obserwuje się w mózgu dwulatka co trzy minuty; w przypadku osoby dorosłej tylko trzy razy w roku.

Czy tak się uczyłeś jako dziecko? Po prostu grasz i ekscytujesz się?
W ten sposób przyswoiłem sobie wszystko, co wiem. Na przykład, budując samochody z Lego, nauczyłem się podstawowych pojęć matematycznych, takich jak liczba pi, pojęcia aerodynamiki, aby obliczyć tarcie kół na drodze … Odkryłem historię najszybszego samochodu na świecie i że związek między odległością a czasem trwania jest równoważny prędkość. I nadal to robię. Nie potrafię odróżnić zabawy od nauki, dlatego nadal uważam się za dziecko.

Było też kilku nauczycieli…
To prawda. Przez całe życie miałem okazję uczyć się razem z innymi ludźmi: rzemieślnikiem miedziowym, lutnikiem, fotografem, własnym ojcem … Jednak postrzegam ich bardziej jako towarzyszy podróży, z którymi dzieliłem entuzjazm, niż jako „nauczycieli” w konwencjonalnym akademickim sensie. Wszyscy wiele do mnie przyczynili, udostępnili mi swoją wiedzę, ale nigdy mi jej nie narzucili. Pamiętam pierwszą rzecz, o której Werni, mistrz lutnictwa, powiedział mi, kiedy wszedłem do jego pracowni: „Nie mogę cię nauczyć tego zawodu, mogę ci tylko pokazać”.

Organiczna nauka, taka jak ta, którą opisujesz, czy nie jest trochę chaotyczna?
Może widzisz to w ten sposób, ponieważ oznacza to odwrócenie tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Generalnie dążymy do sukcesu i rywalizacji, chcemy, aby nasze dzieci zdobywały dyplomy i stawały się świetnymi profesjonalistami. Ale to są efekty uboczne entuzjazmu. Kiedy żyjesz z pasją, kiedy jesteś czymś szczerze zainteresowany, stajesz się magnesem, magnetyzujesz informacje i możliwości, świat konspiruje z Tobą. Jesteś jak ciężarna kobieta, która wszędzie widzi „brzuchy”, albo kochanek, który nieustannie słyszy imię swojej ukochanej. Dla mnie pierwsza rzecz to entuzjazm. Reszta przychodzi sama.

Nigdy nie chodziłem do szkoły

„Witam, mam na imię André, jestem chłopcem, nie lubię słodyczy i nie chodzę do szkoły”. Tak prezentował się mały Stern, dorastając bez programu nauczania, bez programów i harmonogramów, bez egzaminów i prac domowych.

To więcej niż krytyka szkoły, praca jest hymnem ku wolności i różnorodności ludzi, wezwaniem do zaufania wrodzonym zdolnościom dzieci.

Popularne Wiadomości

4 przepyszne wegańskie desery owocowe

Nikt nie jest zgorzkniały, jeśli chodzi o słodycze, czy to na śniadanie, przekąskę, czy po obiedzie. Te opcje są pyszne, ale przede wszystkim zdrowe.…

Życie z obecnością to przygoda

Wszyscy wiemy, jak to jest żyć szczęśliwie, być otwartym na innych i związanym z uczuciami. Wzmocnienie tego stanu uważności w życiu codziennym jest wyzwaniem.…

Kalendarz sezonowy: luty owoce i warzywa

Zimowe owoce i warzywa współistnieją z kilkoma nowościami, które zostaną skonsolidowane wiosną. Ciesz się nimi teraz z całym ich smakiem i składnikami odżywczymi.…