Nie mam ciała, jestem swoim ciałem
Podział na ciało i umysł, który proponuje kultura zachodnia, jest bardzo szkodliwy, zwłaszcza dla kobiet, moje ciało nie jest pojazdem, jest domem.
Nie mam ciała. Jestem swoim ciałem.
Nie mam ciała. Jestem swoim ciałem.
Nie mam ciała. Jestem swoim ciałem …
To może wydawać się łatwe, ale chwilę zajęło mi uwierzenie w to stwierdzenie. Czas, który zainwestowałem w nienawidzenie i nienawidzenie siebie, w wywoływanie wymiotów, na szukanie seksu z ludźmi, którzy mnie nie interesują, kiedy nie miałem na to ochoty, na kupowanie sobie maszynek do golenia i butelek z alkoholem.
I mogłem iść dalej i dalej i dalej. Jest tak wiele sposobów, tak subtelnych, aby znęcać się nad sobą . Sobie.
Ponieważ ukarałem siebie za swoje błędy, a także za błędy innych. Ponieważ zapłaciłem swoim ciałem , sobą, wynagrodzenie za wszystkie szkody, jakie mi wyrządzili. Jakbym był odpowiedzialny. Jakby podążanie za wyuczonym schematem okresowego ranienia siebie w taki czy inny sposób mogło coś poprawić. Jakbym zasłużyła na te otwarte rany, które nigdy mnie nie zdezynfekowały, dosłownie i metaforycznie.
I dzieje się tak, kiedy skrzywdzili cię na wiele sposobów, świadomie lub nieświadomie; czasami w końcu zaczynasz wierzyć, że twoje ciało to nic innego jak złomowisko . Uwewnętrzniasz wiadomość, tak szkodliwą, że mówi ci, że twoje ciało wie, jak funkcjonować tylko na podstawie ciosów i złych słów. Od niechcianego tarcia.
Powiedziałbym, że tak było, dopóki pewnego dnia nie zostałam feministką . Aż do następnego dnia wyruszyłem w podróż miłości własnej. Do następnego dnia moi rodzice wysłali mnie na terapię.
Ale skłamałbym. Ani feminizmy, ani próby pokochania siebie, ani terapie nie uratowały mi życia. Jeszcze mniej ciała; Tak, stopniowo nauczyli mnie oduczać się zinternalizowanych, trujących wzorców przez całe moje dzieciństwo i okres dojrzewania.
Rozumiem przez to, że gdyby nie moja własna wolna wola, wola moich psychologów i wola feministek, które robią feminizmy, aby poprawić moje życie i moje relacje z ciałem, prawdopodobnie nie byłoby mnie tutaj dzisiaj. pisząc to.
Więc mógłbym pisać strony i strony o wszystkim, czego nauczyłem się w ciągu ostatnich kilku lat, aby zacząć bardziej siebie doceniać . Albo przynajmniej traktować mnie tak, jakby mnie miał.
Jednakże, jeśli jest coś, czego naprawdę się nauczyłem, coś, co utknęło we mnie; było tak, że nie mam ciała. Jestem swoim ciałem.
Tak, jestem swoim ciałem. A dla mnie linia wytyczona w ramach kultury zachodniej między umysłem a ciałem może pójść do diabła; mój umysł jest niczym bez ciała . Mój umysł mieści się w ciele. Moje emocje biją w tym ciele; to ciało karmi te emocje.
Jestem w pełni przekonany, że życie oddzielające nasze ciało od racjonalnego myślenia i najbardziej wyrazistych uczuć wyrządza nam wiele szkód. Szczególnie kobiety; że dowiadujemy się, że nasze ciała są pojazdami sukcesu i aprobaty, że są witrynami sklepowymi, które można ozdobić wieloma akcesoriami, próbując wprowadzić kogoś do sklepu. Ktoś kupuje samochód. Najlepszy samochód. Zawsze najlepsza.
Cóż, moje ciało nie chce być pojazdem. Nie, moje ciało zawodzi mnie zbyt często, by być pojazdem marzeń. Moje ciało płacze, upada i nawraca. Moje ciało krzyczy, śpi za dużo i za mało. Moje ciało nie może przestać się kręcić, a jednak czasami męczy się po prostu chodząc po ulicy i musi wracać do domu. Moje ciało zależy od leków; czasami to docenia; innych, przeklina ją.
Ale moje ciało jest ciałem. I jest tyle ciał, ile jest ludzi na tym świecie. Jak kobiety. Tak wiele ciał, które odchodzą od rzutowanego na nas obrazu doskonałości , które nie spełniają ideału optymalnego funkcjonowania, że rzeczywiście istnieje doskonałość i optymalne funkcjonowanie?
Więc tak, zacząłem sobie mówić, zamieszkuję to ciało. To nie jest samochód. Nawet rower. To jest dom. Mały dom. Ze swoimi przeciekami. Z jego chwastami w ogrodzie. Albo nawet żadnego ogrodu.
I tak stopniowo zaczynam oduczać się nienawiści do swojego ciała . Zaszczepione przez społeczeństwo, które nas potrzebuje, konsumując nowe sposoby ulepszania naszych ciał, przez ten patriarchat, który wymaga od nas poddania się maszynerii piękna.
Aż pewnego dnia moje ciało nie będzie już moim domem. Moje ciało będzie mną. I to wystarczy.