„Przejście od„ mnie ”do„ nas ”czyni nas szczęśliwszymi”

Sílvia Díez

Odchodzimy od naszej istoty, radosnej i hojnej z natury, by stać się indywidualistycznym i nieszczęśliwym społeczeństwem. Terapeuta Thomas d'Ansembourg zastanawia się, jak pokojowa komunikacja i cisza pomagają połączyć się z naszą wewnętrzną mądrością, przekształcić nas, wyeliminować nasz dyskomfort, a jednocześnie przynoszą korzyści społeczeństwu.

Thomas d'Ansembourg jest jednym z najbardziej znanych na świecie popularyzatorów Nonviolent Communication, stworzonego przez jego nauczyciela Marshalla Rosenberga. W swojej nowej pracy Ode mnie do nas. Obywatel wewnętrzny: najlepszy z siebie w służbie innym (red. Arpa), gromadzi autentyczne historie ludzi, którzy przeszli proces osobistej przemiany, przechodząc od indywidualistycznego „ja” do szczodrego „my”, którym udało się zakończyć ich dyskomfort, a jednocześnie przynoszą korzyści społeczeństwu.

- Czego możemy się nauczyć z tych prawdziwych historii?
-Aby odzyskać „my”, musimy pracować nad swoim wnętrzem. Ta książka zbiera to, co zaobserwowałem, towarzysząc wielu ludziom w procesie ich transformacji. Odkryłem, że im bardziej starają się zrozumieć, jak się czują, pozbyć się osobistych piekieł i skupić się na swojej czerwonej nici, tym są szczęśliwsi i spokojniejsi - co jest cudowne - ale także zamiast być otwarci na narcyzm, tym bardziej otwierają się na świat i przyczyniają się do jego ulepszania.

Na przykład towarzyszyłem matce, która w dzieciństwie wiele wycierpiała. Uczyła swoje małe dzieci najlepiej, jak potrafiła, aż pewnego dnia ból, którego doświadczała, gdy była mała, powrócił z taką siłą, że popadła w alkoholizm, aby go nie odczuwać. Przestał opiekować się swoimi dziećmi, opiekować się nimi, gotować dla nich … aż zdał sobie sprawę, że wszedł w proces autodestrukcji. Podczas terapii, pracując nad sobą, zrozumiała, że ​​ucieka przed raną wymagającą wyleczenia, nauczyła się szanować siebie i przezwyciężyła alkoholizm. Jej rozwój osobisty oznaczał oddanie „ja” w służbie „rodziny my”, ponieważ była w stanie lepiej opiekować się swoimi dziećmi.

„Żyjemy w bardzo indywidualistycznych społeczeństwach, które sprawiają, że czujemy wyraźny podział na„ ja ”i„ ty ”. Do tego stopnia, że ​​zapomnieliśmy o „my”, mimo że „my” jest niezbędne do naszego przetrwania i stanowi nasze największe źródło dobrobytu ”.

- Kiedy rozwijamy się wewnętrznie, czy robimy dobro społeczne?
- Inną bardzo poruszającą sprawą była sprawa Charlotte. Kiedy przyszedł do mojego gabinetu, miał 20 lat i dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo. Ostro podzieliła ją chęć zostania lekarzem w organizacji pozarządowej Lekarze bez Granic, aby pomagać innym oraz potrzeba zostania malarką. Chciał pomagać ludziom, ale też rozwijać swój wielki talent, a jego wewnętrzna walka o podjęcie decyzji w taki czy inny sposób była rozdarta. Zobaczyła, że ​​robienie tych dwóch rzeczy jest nie do pogodzenia i była tak pochłonięta binarną myślą - jestem jedną rzeczą, albo inną - że wpadła w depresję.

Gdy przyszła na terapię, akompaniament polegał na uhonorowaniu wszystkich części siebie na równi: tej, która chciała być wielką artystką i tej, która chciała pomóc. Powiedział mi: „Ale Thomas, jak mamy to wszystko połączyć?” „Jeszcze nie wiemy, ale masz w sobie dwie piękne części: hojną i utalentowaną, którą musisz stworzyć. Chociaż nie wiemy jeszcze, jak je przeplatać, nie oznacza to, że rozwiązanie nie przyjdzie do nas lub że kiedyś go nie znajdziemy - odparł. Cała moja praca polegała na powstrzymaniu Charlotte przed postawieniem rzeczy w całkowitej sprzeczności.
-Jak rozwiązałeś swój dylemat?
-W końcu została terapeutką sztuki dla chłopców i dziewcząt. Pracuje na południu Brukseli, wykorzystując swój talent artystyczny w służbie społecznej pomocy dzieciom cierpiącym na nadpobudliwość i uspokajając się sztuką. Charlotte jest dziś obywatelką, która jest we właściwym miejscu, ponieważ pracowała nad pogodzeniem w sobie części, które zostały podzielone. Zasoby pojawiają się, jeśli zostawimy im na to miejsce.

„Nasze społeczeństwo nigdy nie mówi o dyskomforcie, sprzyja trwałemu dobremu samopoczuciu, a jeśli czujesz się niekomfortowo, kup coś… Jednak dyskomfort jest prawdziwym kluczem do transformacji”.

- Co możemy zrobić, aby te zasoby się pojawiły?
- Priorytetem w naszym życiu powinno być rozwijanie kreatywności, która jest w nas (czy to w postaci malarstwa, muzyki, śpiewu, teatru itp.), Co sprawia, że ​​czujemy się dobrze ze sobą. Jednak ani szkoła, ani rodzina nie pomagają nam w tym. Wielu narkomanów - a ja towarzyszyłem wielu - szuka schronienia w narkotykach, aby zrekompensować to, czego nie znajdują poza nimi, właśnie dlatego, że nie są dostosowani do ich kreatywnego popędu - źródła życia - i czują, że nic ich nie motywuje.

- Czy te procesy transformacji mają wspólne etapy?
-Chociaż każda ścieżka jest osobista, istnieją wspólne punkty. Takich jak fakt regularnego siedzenia w ciszy, samemu lub z innymi, aby zanurzyć się w sobie. Cisza i komunikacja bez przemocy (NVC) pozwoliły mi zrozumieć, co się we mnie dzieje; a to, co mi służyło, to to, czego uczę. W tej podróży ważne jest również zaakceptowanie dyskomfortu, który będzie pojawiał się w różnych momentach procesu samowiedzy, ale który jest dyskomfortem koniecznym do osiągnięcia kolejnego etapu świadomości.

- Jakie pytania pomogą nam przeprowadzić ten proces transformacji?
-Główne pytanie, na które należy odpowiedzieć, brzmi: „Kim jestem?” Musimy zrozumieć, kto kryje się za postacią zbudowaną przez mamę i tatę, przez otrzymane wykształcenie oraz kontekst kulturowy i religijny. Ta postać, która nam pomogła, przychodzi w życiu na moment, w którym nas topi. Maska postaci uniemożliwia nam oddychanie, ale nie jesteśmy w stanie jej zdjąć. Pytanie „kim jestem?” Nie można na to odpowiedzieć z umysłu ani z woli, chodzi o odczucie, jaka jest nasza prawdziwa esencja, coś, w czym NVC nam pomaga, ponieważ zachęca nas do zadawania sobie pytań: „Co czuję? Jakie mam przyjemne uczucia? Jakie nieprzyjemne uczucia mnie nawiedzają? Co o mnie mówią? To dzieło rozeznania doprowadzi nas do postawienia się na naszej czerwonej nici.

Kiedy żyjemy na naszej czerwonej nici, przytłacza nas szczęście, hojność, solidarność i kreatywność. Natomiast kiedy dystansujemy się od Niego, atakuje nas nieszczęście, egoizm i agresywność. Jeśli czuję, że moje życie się rozszerza, jeśli jestem w stanie otwartości, żyję swoją czerwoną nicią. Jeśli wręcz przeciwnie, czuję, że moje życie jest skurczone, pełne strachu, niepokoju i nieufności, to odchodzę od niego.

-Mówisz, że przemoc, którą wywieramy na sobie, odbija się na innych …
-To prawda. Kiedy odrzucam część siebie lub nie chcę tego widzieć - dlatego traktuję to gwałtownie - odrzucam też drugą, gdy przypomina mi, że tam jest. Tak więc ta przemoc, którą wywieram na sobie, objawia się na innych. Drugi czyni mnie tylko lustrem. CNV zachęca nas do systematycznego obserwowania naszych reakcji, aby je zrozumieć i wziąć za nie odpowiedzialność. Uczy, aby przestać przypisywać drugiemu to, co należy do nas. Gniew, który mamy z drugim, mówi tylko o nas. Możemy pomyśleć na przykład: „On mi nigdy nie pomaga, po prostu pomyśl o nim”.

Ale może nigdy nie prosiliśmy Cię o pomoc bezpośrednio, ponieważ uważamy, że musisz odgadnąć, czego potrzebujemy. Są reakcjami dziecka, które domaga się opieki nad nim przez innych. Jako dorośli musimy stawiać jasne wymagania. 90% złości, którą kierujesz na innych, jeśli będziesz nad nimi pracować, zdasz sobie sprawę, że są one głównie związane z tym, co robisz. Liderzy biznesowi złoszczą się na swój zespół, ponieważ nie osiąga on celów; Ale kiedy z nimi pracujemy, widzimy, że większość z nich domaga się nierealistycznych rezultatów. Innym razem liderzy działają tak, jakby byli sami, zapominając, że ich zespół musi integrować rytm.

-Jak możemy porzucić tę toksyczną ścieżkę?
-Przez wewnętrznego obywatela. Stanowi przestrzeń do wewnętrznej refleksji, w której uczymy się kwestionować nasze przekonania i punkt widzenia. Rozumiemy, że drugi, nawet jeśli myśli inaczej i od innych wartości, również może mieć rację. Chodzi o to, aby obserwować więcej sercem. Przyjmując ciszę i patrząc w głąb, łączymy się z wewnętrzną mądrością, o której mówią wszystkie religie ludzkości. Zdrowie świata zależy od tego rozwoju indywidualnego sumienia, ponieważ kiedy się uspokajamy, ta pokojowa przestrzeń jest zaraźliwa i rozmnaża się, co musimy pilnie promować, aby powstrzymać samobójcze zachowania dzisiejszego społeczeństwa. Każdy wie, co zrobić, aby uniknąć katastrof ekologicznych i klimatycznych, ale nikt nic nie robi i dajemy się ponieść emocjom.

- Jaka jest najtrudniejsza część procesu?
-Odwiedzanie części siebie, których nie lubimy, stawianie pojedynków na rzeczy, których już nie będziemy żyć lub robić - coś, co też nie jest przyjemne-, wyrażać gniew i złość w konstruktywny sposób, nauczyć się mówić „nie” bez bycia agresywnym (w ten sposób jak zaakceptować „nie” innych) oraz zrozumieć i słuchać gniewu drugiego. Musimy nauczyć się akceptować odrzucenie innych i iść pod prąd, aby być konsekwentnymi ze sobą: akceptacja krytyki i odrzucenia jest ceną bycia wolnym. Jeśli chcemy zadowolić wszystkich, jesteśmy więźniami naszego wizerunku i to nas nie uszczęśliwi.

„Jeśli mam wspomnienia, których nie chcę ponownie przeżywać, przeżycia, których nie chciałem opłakiwać i nagle ktoś je aktywuje, będę wściekły na drugiego za uaktywnienie tego bólu, podczas gdy w rzeczywistości to ja muszę oczyścić ten wewnętrzny gniew ”.

-Porozmawiaj o potrzebie zaprzestania …
-Robienie wielu rzeczy jest pułapką na to, że nie jesteś ze sobą, ani nie żyjesz. Istnieje duże głębokie niezadowolenie, zły nastrój, negatywność i brak energii, które wskazują, że nie jesteśmy na dobrej drodze. Odchodzimy od naszej istoty, radosnej i hojnej natury. Aby się zmienić, potrzebujemy odwagi, by odpuścić to, czego się trzymamy, czy to przekonań, czy osobowości, kwestionować naszą prawdę.

-Czy jesteśmy w stanie się zmienić?
-Mamy nieskończone zasoby wewnętrzne, aby się zmienić, znacznie więcej, niż sobie wyobrażamy. W nas tkwi ogromna moc przemiany, którą gardzimy z powodu otrzymanego wykształcenia i nieufności wobec życia. Jednak zaufanie, że życie o nas dba, jest bardzo transformacyjne.
W swoich wykładach zwykle wyjaśniam, że trzymamy się małej gałęzi, naszych pewników, podczas gdy życie płynie i pcha w drugą stronę. Ale wciąż tam jesteśmy, narzekając na to, jak ciężkie jest życie, wysiłek potrzebny do życia … kiedy wszystko, czego potrzebujemy, to odpuścić i popłynąć, by dać się ponieść sile życia.

Popularne Wiadomości