Sheila García: „Nie wyobrażam sobie hodowli bez zwierząt w pobliżu”

Paula Gonzalez

Sheila i jej partner David są weganami, rodzicami i założycielami El Refugio de Sheivid, gdzie opiekują się ponad 40 uratowanymi zwierzętami pod okiem Nannuka, a wkrótce Savannah.

Sheila García i jej partner David są współzałożycielami El Refugio de Sheivid (Sheili i David) w Katalonii, gdzie od 2022-2023 roku opiekują się uratowanymi zwierzętami. Ratują głównie małe gryzonie, choć nie mówią „nie” żadnemu zwierzęciu, bez względu na gatunek, jeśli ma kłopoty i potrzebuje ich pomocy.

Uratowali ponad 300 zwierząt, a teraz są także rodzicami. Rozmawialiśmy z Sheilą, aby dowiedzieć się więcej o projekcie.

-Co robiłeś przed założeniem Schronienia Sheivid?
-Przed założeniem El Refugio i jeszcze nieco ponad rok temu pracowałem jako teleoperator w firmie telefonicznej, więc powstało równolegle z naszą pracą.

-Kiedy i jak zostałeś weganinem? Czy była to decyzja zaakceptowana przez Twoje środowisko?
- Po raz pierwszy zostałem wegetarianinem około 5 lat temu. Rok później zrobiliśmy ostateczny krok w kierunku weganizmu. To była decyzja podzielona z moim partnerem Davidem, więc wspieraliśmy się nawzajem. Z resztą naszego otoczenia mieliśmy szczęście, ponieważ nie wprowadzili zbyt wielu niedogodności.

-Kiedy narodziło się Schronienie Sheivid?
- Schronisko narodziło się 4 lata temu. Nasza pasja ratowania życia musiała dotrzeć do portu, ponieważ nie mogliśmy zająć się większymi wydatkami i zadaniami. Nasza pensja była dla nich pełna (prawie tak pozostaje do dziś, bo trudno o pomoc)

-Ile mieszka tam zwierząt? Ty też szukasz adopcji?
-Obecnie mieszka z nami około 40 zwierząt. Mówię „niektórzy”, ponieważ to bardzo się różni, ponieważ są one przyjmowane i wychowywane w trybie ciągłym. Chodzi o to, aby zapewnić jak największą liczbę adopcji, ponieważ jak już powiedziałem, nie możemy pokryć kosztów wszystkich, więc najbardziej wykonalną rzeczą jest znalezienie dla nich dobrych rodzin do dalszego ratowania. W zeszłym roku naliczyliśmy około 200 uratowanych zwierząt.

- Co jest najtrudniejsze i najbardziej satysfakcjonujące w pracy w rezerwacie dla zwierząt?
- Najtrudniejszą rzeczą, choć można liczyć na inne słowa … jest postępowanie z ludźmi. Od tych, którzy się ich pozbywają, po ludzi, którzy myślą, że poradziliby sobie lepiej, ale tak się nie dzieje. To bardzo przygnębia, ponieważ oddaliśmy im nasze życie i że są ludzie, którzy chcą cię zatopić, jest moralnie okropne. Oczywiście ich śmierć jest również straszną częścią, ale przez lata uczysz się z tym żyć i akceptujesz to jako kolejną część projektu. Najlepsze jest to, że zmieniają swoje życie i widzą, jak tracą strach i zaczynają Ci ufać. To wypełnia twoją duszę.

- Jak udaje Ci się utrzymać i sfinansować całą działalność sanktuarium?
- Organizujemy targi, mamy zespoły (zbiórki na cele społeczne), partnerów i konkretne darowizny. Ale jak zawsze mówimy … sprawa będzie działać, gdy zwierzęta będą się samofinansować, a nasza pensja będzie dla rodziny. Z pewnością w ten sposób moglibyśmy uratować więcej istnień.

-Jesteś także matką weganką, jaka była decyzja o przyjęciu Nannuka?
- Zawsze chcieliśmy mieć dzieci i tak zrobiliśmy. Kiedy już poczuliśmy się komfortowo z naszym stylem życia i rozsądnymi wartościami, które mu zaszczepiliśmy, wyruszyliśmy w jego poszukiwanie. Półtora roku później Nannuk uderzył mnie w brzuch.

„Kiedy poczuliśmy się komfortowo z naszym stylem życia i rozsądnymi wartościami, które mu zaszczepiliśmy, wyruszyliśmy na poszukiwanie naszego syna”.

-Jak jest wychowywanie dziecka wśród tylu zwierząt?
-Nie wyobrażam sobie hodowli bez zwierząt w pobliżu. Po półtora roku, które kończy, jego największym hobby jest codzienne pomaganie nam w zadaniach schroniska. Istnieje niesamowity związek z każdym ze zwierząt, które z nami żyje, bez różnicowania gatunków. Jest bardzo wrażliwą małą osobą i nie wątpię, że dzieje się tak z powodu tego, jak żyje.

-Teraz rodzina się rozrasta, czy znajdujesz udogodnienia u lekarzy i pediatrów, aby przeprowadzić ciążę w sposób wegański?
-Teraz gotuje dla nas kolejna specjalna osoba i nie mogłam być szczęśliwsza. Mam tych samych lekarzy i specjalistów, których miałem z Nannukiem i na szczęście wszyscy to zaakceptowali i poparli. Dzięki temu mieliśmy szczęście, zawsze spotykaliśmy ludzi, którzy są na bieżąco z weganizmem.

- Właśnie opublikowałeś we współpracy z wydawnictwem Diversa artykuł o schronisku, Azyl dla Mela. Jaki był ten pomysł? Czy jest dobrze odbierany?
-Tak! Opublikowaliśmy bajkę dla dzieci o jednym z zajączków w schronisku. Jeszcze jeden sposób na otrzymanie dla nich jakiegoś dochodu … Chociaż kolejną z rzeczy, które zmotywowały mnie do napisania, były kilka opcji, które moje dzieci musiały przeczytać. W tej chwili wszystkie rodziny, które mają go w domu, są bardzo zadowolone z wyniku. Bardzo mnie wypełnia fakt, że mogą mieć ze sobą małą część nas.

-Na koniec: czy polecasz randkę, którą lubisz i ulubione danie?
- Cytat, który uwielbiam: „Twoje dzieci pójdą za twoim przykładem, a nie za twoją radą”. Staram się to spełniać każdego dnia. A moje ulubione danie, śmiem twierdzić, że to mango … albo arbuz … albo melon! Teraz w ciąży z Savannah, myślę, że to moje pragnienia.

Popularne Wiadomości